niedziela, 10 grudnia 2017

Miesięcznica Smoleńska Warszawa

Wracając z reportażu którym żyje się od kilku tygodni nasuwają się różne skojarzenia. Czuję straszny niedosyt, że nie udało mi się wykonać scenariusza który kiełkował w mojej głowie od dłuższego czasu.Trudno...czasem tak bywa, trzeba to jakoś przełknąć i planować dalej. Sytuacja jaką zastałem była tak momentami abstrakcyjna, że sam nie wiem jak ją opisać. Miejsce które zaledwie kilka godzin wcześniej było pełne spacerujących rodzin (mowa o Krakowskim Przedmieściu) poranka dnia następnego zamieniło się w istną fortyfikacje która rosła na siłę z godziny na godzinę coraz bardziej. Pogoda nie sprzyjała długiemu wyczekiwaniu na rozwój wydarzeń a raczej, jakim fortelem dostać się bliżej centrum akcji. Finalnie niewiele z tego wychodzi i powstaje kilka kadrów z których trudno złożyć sensowną opowieść. Co mnie przeraziło? Może nie to, że powstały zabezpieczenia jak na przyjazd Trumpa ( tak mniemam przynajmniej ) a to że człowiek z aparatem ( tzn. moja osoba ) wywołała więcej kontrowersji niż niż całe zgromadzenie. Starsze było to, że lewa czy prawa strona we wszystkim widziała podstęp. Teksty " ej on jest chyba psem ", " za kapusiostwo idzie się do piekła lub " kur...on jest z kodu!" dość mocno mnie zdziwiły. Czasy w których funkcjonujemy potrafią mocno dać do myślenia. Raczej spodziewałem się tego, że ktoś mi machnie ręką przed obiektywem i powie " spadaj pan!" ale tego, że ktoś weźmie mnie za jakiegoś tajnego współpracownika jednej ze stron przerosło mnie. Mówią, że skłóconymi ludźmi łatwiej się rządzi i wiecie co ...coś w tym jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz